Kilka milionów nowych osób może zyskać ochronę w zatrudnieniu

2019.03.15

Bądź swoim szefem – tak między innymi Uber zachęca kierowców do współpracy. Niedługo jednak nie będzie mógł się takim sloganem posługiwać, bo Bruksela pracuje nad dyrektywą przesądzającą, że kierowcom jeżdżącym na takich zasadach, ale też kurierom i dostawcom, bliżej do pracownika niż do niezależnego współpracownika. A wszystko przez nową – szerszą – definicję pracodawcy, pracownika i miejsca pracy! Tym ostatnim będzie nawet platforma internetowa czy aplikacja IT.

Unia znowu chce wszystko regulować – skrzywią się niektórzy. Tymczasem projektowane przepisy to odpowiedź na palący problem, na temat którego coraz częściej musi wypowiadać się Trybunał Sprawiedliwości UE: rozrastanie się gig economy, a więc pracy w oparciu o krótkoterminowe, elastyczne kontrakty, zawierane przez portale lub aplikacje internetowe udostępniane chociażby przez wspomnianego Ubera. W teorii to idealna forma zarabiania pieniędzy – można sobie wybrać czas, miejsce, a nawet wymiar pracy. W praktyce tak kolorowo nie jest. To, co – przynajmniej w założeniu – miało być formą zdobycia dodatkowych funduszy, stało się dla wielu osób jedynym źródłem utrzymania. Z jednej strony przepisy nie chronią ich jak pracowników, a z drugiej nie są prawdziwymi przedsiębiorcami. I niekoniecznie jest to ich wybór. Jak oszacowała Komisja Europejska, w latach 2014–2017 prawie 20 proc. nowych miejsc pracy powstało w ramach gig economy. Korzystają na tym przede wszystkim firmy udostępniające aplikacje. Nie ponoszą wszystkich kosztów związanych z zatrudnieniem pracowników, dzięki czemu mogą proponować ceny wręcz dumpingowe. Nowe przepisy na pewno nie zlikwidują wszystkich tych problemów, ale przynajmniej częściowo uporządkują zasady rządzące w tym sektorze. Kierunek jest jeden: kilka milionów nowych osób ma zyskać ochronę w zatrudnieniu — r. pr. Sławomir Paruch oraz apl. adw. Sara Synowiec komentują dla Dziennika Gazety Prawnej. 

Artykuł dostępny jest tutaj.