Chroniąc pobory zleceniobiorców, zapomniano, że nie są pracownikami

2019.01.25

Konia z rzędem temu, kto wie, jak należy postąpić, aby obecnie prawidłowo dokonać potrącenia z wynagrodzenia zleceniobiorcy. Wszystkiemu winny jest jeden przepis, który z początkiem stycznia został dodany do kodeksu postępowania cywilnego. Przewiduje on mianowicie, że do wynagrodzeń osób wykonujących umowy cywilnoprawne – a konkretnie takich, które mają charakter powtarzający się i są źródłem utrzymania lub jedynym źródłem dochodu – trzeba teraz stosować przepisy o ochronie wynagrodzenia przed egzekucją z kodeksu pracy. Wielu powie – dobrze, że wreszcie ktoś taki przepis wprowadził, bo do tej pory komornicy w wielu przypadkach pozbawiali zleceniobiorców ochrony, mimo, że już wcześniej były podstawy, by ją przyznać. Kłopot jednak w tym, że proste odesłanie na zasadzie „należy stosować odpowiednio kodeks pracy” nie jest już wcale takie proste w praktyce. Problem jest z ustaleniem kwoty wolnej od potrąceń, czyli tej, która ma dłużnikowi zostać po dokonaniu wszystkich odliczeń. Bo według reguł przewidzianych dla pracowników, taką kwotą wolną jest kwota netto minimalnego wynagrodzenia za pracę. Wydawałoby się – nic prostszego, wystarczy zastosować ją do zleceniobiorców. Problem w tym Tylko… którą? Kwot netto od płacy minimalnej mamy dziś cztery, a gdy zaczniemy odliczać jeszcze wpłaty do PPK, będzie ich o wiele więcej. Dobrego rozwiązania, nie ma. Wyjaśnienia Ministerstwa Sprawiedliwości nie przekonują ekspertów, a oni sami również mają rozbieżne poglądy w tym temacie — r. pr. Robert Stępień komentuje dla Dziennika Gazety Prawnej. 

Artykuł dostępny jest tutaj.